Castillo
de Santueri
Forteca to ruiny
arabskiego zamku Castel De Santueri, usadowiona na solidnej, 400
metrowej skalnej konstrukcji. Została wzniesiona w XIV w. na
pozostałościach poprzedniej budowli z czasów muzułmańskich.
Pełniła ważną rolę w okresie arabskiego oporu. Obrońcy zamku mogli już
z daleka widzieć zbliżających się wrogów, ponieważ z jego
murów rozciąga się widok na całą okolicę, aż do wybrzeży.
Nie
wszyscy goście przybywali do zamku na zaproszenie i z własnej
woli.Niekiedy zamek stawał się więzieniem, m.in. dla infanta Don
Carlosa z Navarry, osadzonego tu przez własnego tatusia.
Zamek położony jest na 400 metrowej skalnej konstrukcji, nieopodal
drogi z Felanitx do Campos. Dojazd do niego prowadzi malowniczą, wąską
drogą, stromo w górę.
data
aktualizacji: 13.03.2014
r.
Moim
okiem:
Zamek pięknie położony na
wzgórzu, widoczny z
odległości wielu kilometrów. Problem polega na tym że
czasami to
co wydaje się na wyciągnięcie ręki, wcale nie jest tak blisko jakby się
wydawało:) Samo odnalezienie obiektu np. w GPS jest niemożliwe ponieważ
zamek nie jest dostępny do zwiedzania i nie figuruje jako atrakcja
turystyczna. Co nie przeszkadza zwiedzić go od zewnątrz. Przeglądając
mapy Google do zamku można dojechać na kilka sposobów, od
różnych stron. Niestety sprawa nie jest taka prosta, jak nie
są
proste drogi na Majorce. Niby możemy zobaczyć, że jest kilka
dróg tam prowadzących jednak jedyna rozsądna droga jaką
znaleźliśmy to ta biegnąca z miasteczka Felantix. Należy kierować się
drogą Ctra. Les Soleretes a następnie skręcić w Cami des Castell.
Ja, jak to ja postanowiłem pojechać
skrótem
jako że jechałem trochę od innej strony. A co tam zaoszczędzę trochę
czasu i pojadę inną drogą. Pomysł wydawał się znakomity do czasu gdy
zacząłem wjeżdżać na inne wzgórze. Zamek już był tak blisko,
lecz niestety droga którą jechaliśmy nie prowadziła do niego
tylko do jakiejś chacienty tubylca. Droga była na tyle wąska, że
zawrócenie było nie możliwe. Cóż zrobić jedziemy
dalej i
tak dojechaliśmy do czyjejś posiadłości. Nie było to dla nas większym
zaskoczeniem, ponieważ drogowskazy które mijaliśmy po
drodze,
mino mizernej znajomości języka hiszpańskiego potrafiłem odczytać jako
„teren prywatny”. Na szczęście brama była otwarta,
więc
korzystając z okazji wjechaliśmy na posesję, kulturalnie
zawróciliśmy, ku zdziwieniu gospodarza obiektu. Teraz już
było z
górki ale tylko dlatego, że zjeżdżaliśmy ze stromego
wzniesienia. Jadąc jakąś boczną polną, a raczej skalistą drogą
próbowaliśmy się dostać do głównej drogi. Jeśli
narzekamy
na nasze drogi to po tej jeździe już nigdy złego słowa nie powiem na
stan polskich dróg.
Po tym jak dojechaliśmy do
głównej trasy i
znaleźliśmy właściwą drogę prowadząco do zamku Castillo de Santueri,
stanęliśmy przed kolejnym wyzwaniem. A było nim wjechanie na
wzgórze. Trzeba pokonać tzw. serpentynę i modlić się, żeby
nikt
nie jechał z naprzeciwka. Może i dobrym rozwiązaniem jest zostawienie
samochodu na dole i przespacerowanie się do celu. Nam szkoda było na to
czasu, więc wjechaliśmy na samą górę. Zadanie nie należało
do
najprostszych, ponieważ na tyle było stromo, że nasza Opel Corsa dawał
radę tylko na pierwszym biegu. Droga była dosyć wąska uniemożliwiająca
minięcie się dwóch samochodów, ale strome zbocza
porośnięte krzakami i drzewami sprawiały wrażenie bezpieczeństwa,
przynajmniej psychicznie człowiek czuł się bardziej komfortowo. Na
samej górze już mamy sporo miejsca, więc nie ma problemu z
zaparkowaniem nawet kilku samochodów. Warto było pokonać
wszystkie przeszkody, żeby móc choć przez chwilę podziwiać
te
krajobrazy i piękny widok na morze.
Zamek jak wcześniej wspomniałem jest
zamknięty na
cztery spusty, lecz moje sprawne oko wychwyciło dwie dziewczyny,
które wygrzewały się na murach nad nami. Po chwili gdy
schodziły
zapytałem się jak tam można się dostać. Wytłumaczyły, że to proste
trzeba się tylko wspinać po murze tylko trzeba być wysportowanym. Jakoś
dziwne miałem wrażenie, że w ten sposób chciały mi
zakomunikować
żebym sobie odpuścił;) Ale co tam, pomyślałem sobie- spoko to zadanie
dla mnie, w końcu kilkanaście lat temu miałem 5 z w-fu. Oki ruszam,
zobaczyłem miejsce gdzie te dwie chudziutkie dziewczynki się wskrobały
na górę. Spojrzałem na górę, na dół i
po chwili
analizy stwierdziłem, że o ile jeszcze bym tam wszedł to chyba
musiałbym tam zamieszkać Tak więc rozsądek zwyciężył i zostało mi
podziwianie widoków które naprawdę robią
wrażenie.
...
Mapa
dojazdu:
Pokaż moja mapa:)
na większej mapie